Pięć warunków, żeby netfliksowy Wiedźmin odniósł sukces
Stało się: Platige Image Tomka Bagińskiego wspólnie z Netfliksem wyprodukuje serial o wiedźminie. Choć od wielu miesięcy i lat sporo fanów marzyło o ekranizacji ze stajni HBO, niczym na miarę produkcji Gry o Tron, to jednak wieść o kooperacji z wydawcą House of Cards została ciepło przyjęta.
Sean Daniel (twórca m.in. serii Mumia z Brendanem Fraserem), Jason F. Brown (producent serialu pt. The Expanse) oraz nasz rodzimy Tomasz Bagiński (nominowany do Oscara za Katedrę) – tak prezentuje się lista producentów najnowszego serialu o Białym Wilku. Jednak same nazwiska i dorobek autorów nie wystarczą, żeby nowy odcinkowy film odniósł sukces. A konkretniej: sukces artystyczny; bo fani Wiedźmina bywają przeczuleni. Tym bardziej, że już raz – i to podwójnie – się zawiedli ekranizacją opowiadań Sapkowskiego. Jako że sam należę do osób ceniących przygody Geralta z Rivii, przedstawiam listę (głównie subiektywnych) warunków tego, by nadchodząca produkcja została pokochana przez największych fanów "wiedźmaka".
Wierność oryginałowi i zaangażowanie twórców
Na sam początek "oczywista oczywistość". Osobliwa interpretacja dzieł AS-a przez reżyserów i scenarzystów serialu bądź całkowity reset historii Geralta w postaci rebootu byłby nie do zaakceptowania – a przynajmniej nie teraz, jeszcze za życia Sapkowskiego. Ekranizacja Netfliksa musi ściśle się trzymać wiedźmińskiego świata i zasad w nim panujących, oddając wiernie charakter, wygląd i doświadczenia życiowe bohaterów. Polskie produkcje sprzed półtorej dekady w teorii też były zgodne z oryginalnymi opowiadaniami (za wyjątkiem paru rażących błędów, jak choćby aparycja Jaskra) – a jednak nie sprostały oczekiwaniom większości fanów. Już pomijając kwestie techniczno-realizatorskie, winę za to ponosiły przede wszystkim mierna znajomość uniwersum i słaba gra u aktorów. Dlatego cała ekipa filmowa nadchodzącego serialu niekoniecznie musi uwielbiać książkowe przygody Geralta, ale przynajmniej powinna znać i rozumieć historię głównego bohatera. Na szczęście, na pokładzie znajduje się Bagiński, fan Wiedźmina (w końcu to on odpowiadał za reżyserię filmików do gier o Białym Wilku), oraz sam Andrzej Sapkowski, autor oryginału. Ten drugi, co prawda, już był konsultantem przy realizacji polskich ekranizacji oraz gier wideo; jednak jego rola była znikoma, wręcz symboliczna. Netflix obiecuje, że pan Andrzej tym razem będzie miał większy wpływ na proces powstawania polsko-amerykańskiego projektu.
VISION @filmweb.pl
Adaptacja, nie ekranizacja
Miło byłoby zobaczyć na ekranie przygody Geralta znane z książek – tyle że… już je kiedyś widzieliśmy. Nie twierdzę, że polski film i serial rzuciły pewnego rodzaju klątwę, umniejszając rolę i potrzebę kolejnej wiernej ekranizacji. Po prostu uważam, że Rzeźnik z Blaviken to na tyle interesując postać, że zasługuje na udział w nowych, dotąd nieznanych historiach. CD PROJEKT RED ma uznanie u wielu fanów "Sapka" choćby dlatego, że miał odwagę przedstawić losy Geralta po wydarzeniach z Sagi, adaptując jego sytuację na potrzeby gry RPG z nieliniową fabułą. (Szkoda, że panowie Polch i Parowski w małym stopniu postawili na oryginalność w swoich komiksach). Pierwsze informacje prasowe (niestety) sugerują, że po raz kolejny będziemy mieli do czynienia z tymi samymi wątkami, doskonale znanymi z kart książek i komiksów. Będę więc bardzo zadowolony, jeśli chociaż w jednym odcinku pojawi się historia niedoświadczonego Geralta, usytuowana przed Ziarnem Prawdy, albo nowe przygody, wplecione między oryginalnymi opowiadaniami i powieściami – nawet jeśli nie byłyby uznawane za kanon. Dlatego mam tu na myśli adaptację nie jako swobodną interpretację, lecz jako rozszerzenie istniejącego wiedźmińskiego uniwersum.
Bez zbędnych bajerów
Strasznie irytuje mnie fakt wciskania komputerowych efektów tam, gdzie są one naprawdę zbędne – Admirał Tarkin w Łotrze Jeden jest tutaj doskonałym przykładem. Rozumiem, że twórcy kierują się przede wszystkim czasem i kosztami realizacji filmu; jednak wpychane na siłę CGI zabija, moim zdaniem, magię kina. Mam nadzieję, że panowie z Platige Image oraz Sean Daniel Company będą znali umiar i nie przesadzą z efektami specjalnymi. I nie mam tu na myśli samej jakości (technicznej), bo tym raczej nie należy się martwić – powrót smoka w postaci znanej z filmu Marka Brodzkiego na pewno nam nie grozi. Tak samo nie twierdzę, że nowa ekranizacja obejdzie się bez udziału "magików" z przemysłu filmowego. Moje największe obawy dotyczą samego kręcenia scen – zwłaszcza tych na zewnątrz. Pochodzenie oryginalnego utworu oraz swojski, częściowo słowiański klimat aż się proszą (czy wręcz: wymagają) o to, by pewne ujęcia nagrywać w Europie Środkowo-Wschodniej, na świeżym powietrzu.
Wyważenie między humorem a powagą
Świat Wiedźmina do czarno-białych bynajmniej nie należy – jest on po prostu skomplikowany, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Sapkowski doskonale potrafił zaprezentować niejednoznaczność postaci i sytuacji, w których się one znalazły, płynnie przechodząc od fragmentów komediowych do dramatycznych. Niestety polski film był zbyt ugrzeczniony w stosunku do pierwowzoru, natomiast gry komputerowe momentami aż za bardzo wulgarne i nasycone seksualnością. Twórcy netfliksowego dzieła będą musieli wyczuć granicę między prostą historyjką dla "gawiedzi" a dojrzałą opowieścią. Powinni oni też unikać tematów banalnych (jak zemsta) oraz patetycznych (ratowanie świata). Grzechem natomiast będzie spłycenie czy ominięcie istotnych problemów społeczno-politycznych (jak choćby rasizm czy fanatyzm religijny). A takie znalazły się przecież w literackim pierwowzorze, doskonale zresztą wplecione w fabułę i niewidoczne na pierwszy rzut oka.
www.thewitcher.com
Polska kwestia
I ostatni, choć nie najważniejszy warunek: sprawa językowa. Chyba nie będzie wielkim zaskoczeniem, jeśli lwią część obsady będą stanowili anglojęzyczni aktorzy – wszakże dystrybutorem będzie sam Netflix, a targetem serialu mają być ludzie z niemal całego globu. Nie chciałbym jednak wskazywać konkretnych nazwisk, kto najlepiej nadawałby się do zagrania białowłosego zabójcy. Jak dla mnie nacja nie gra roli; a kluczowym elementem stają się po prostu aparycja i talent aktorski. (Pominę żarty o Karolaku w roli głównej). Natomiast rażącym błędem byłoby nienagranie lokalnych dubbingów. Po prostu nie wyobrażam sobie Geralta mówiącego innym językiem niż polski. To samo tyczy się plenerów, o których pisałem już wcześniej.
A jak wyglądają Wasze życzenia i obawy odnośnie najnowszego serialu? Napiszcie w komentarzach.