Kozacki wywiad

„Nigdy media nie wypromują muzyki, nad którą trzeba się zastanowić – bo inaczej się nie sprzeda. Jeśli ktoś się sugeruje, że media wypuszczają muzykę najlepszą dla człowieka, to jest absolutnie w błędzie”.


"Rozpoznanie świadomości marki oraz oceny marek" – takim to tematem kierowaliśmy się podczas wykonywania projektu na Marketing i Reklamę. Domyślnym przedmiotem badań miała być branża wydawnictw książkowych lub telefonów komórkowych; jednak Adam – szef naszego zespołu – zaproponował przeanalizowanie internetowych mediów muzycznych pod kątem popularności wśród konsumentów. To był strzał w dziesiątkę! Dzięki jego pomysłowi, miałem przyjemność porozmawiać z Norbertem Kozakiem (na zdjęciu niżej), młodym muzykiem z Częstochowy, na temat mediów poświęconych muzyce.

14258279_1817060125191116_8674192598570678602_o.jpgNorbert Kozak @Facebook

Zapis dialogu, który odbył się niemal miesiąc temu, musiał zostać gruntownie zredagowany. Było to jednak spowodowane nie najlepszymi warunkami wtedy panującymi, jakimi była głośna muzyka. Niemniej – ponad dwadzieścia minut rozmowy były dobrze spędzonym czasem… Ale bez zbędnego przedłużania:


Przemysław Bednarski: Swego czasu grałeś dla zespołu Antaba, ale zawiesiliście działalność. W jaki sposób się reklamowaliście – oprócz, wiadomo, grania koncertów – przez cały okres działalności?
Norbert Kozak: Jeśli chodzi o reklamę naszego zespołu, to, w sumie, takim głównym motorem napędowym, żeby zyskać chociaż odrobinkę rozgłosu, była stronka fejsbukowa, na której umieszczaliśmy aktualności z naszego życia zespołowego. Udostępnialiśmy tam zdjęcia, próbowaliśmy jakoś przyciągnąć, przykuć uwagę ludzi – nie tylko naszych znajomych, ale żeby gdzieś też dalej to troszkę wypłynęło. Wiadomo, ciężko jest z muzyką, która nie jest popularna. Powiązaliśmy to też z kontem na YouTube'ie – "Antaba Official". Tam mogliśmy udostępniać nasze nagrania studyjne. Nie mieliśmy jednak za dużych funduszy na to, żeby nagrać…
Pełnego albumu?
Pełnego albumu też. Taki pewien rodzaj epki chcieliśmy wypuścić na początek; bardziej nie w celu, żeby to sprzedawać, tylko żeby osoba, która miała nam udostępnić daną lokalizację na event, miała pewien jakiś pogląd na to, co gramy dokładnie. Muzyka progresywna nie jest ściśle określona, może mieć tysiąc różnych charakterów, albo nawet jeszcze więcej, gdzie każdy utwór może być inny.
Co do muzyki z pograniczna rocka i metalu progresywnego – którą właśnie graliście – czy można spotkać na rynku, również internetowym, jakieś tytuły prasowe, które są poświęcone tylko tego typu muzyce?
Jest ogólnie czasopismo – ale ono nie jest w Polsce wydawane – nazywa się Prog. Tam są wszelkie aktualności, jeśli chodzi o muzykę progresywną, o rock progresywny. Jeszcze są takie strony fejsbukowe, np. Progressive Music Planet. Tam też na okrągło są wrzucane nowości. Wiadomo, jest to powiązane z jakimiś stronami instagramowymi, fejsbukowymi. W zasadzie to z Facebooka się dowiedziałem o tych stronach. Czasami jest to też pisane o tym na stronach ogólnorockowych, np. Rolling Stone. Tam też można usłyszeć np. o nowych albumach, choćby zespołu Dream Theater, którym się najwięcej inspirowałem i jest to w zasadzie jedna z moich ulubionych grup metalowoprogresywnych. Również strona Eagle Rock, gdzie mają po prostu wszelkie koncertówki – wszelkich zespołów! – nie tylko rocka; ale nawet pop, rap itd. Jednakże można tam też znaleźć takie perełki właśnie z rocka progresywnego. I jeszcze taka jedna wytwórnia płytowa: Inside Out Music, która się zajmuje nagrywaniem troszkę bardziej niszowych zespołów – takich jak Haken czy Leprous. To są takie grupy, które już zaczynają powoli współpracować nawet z osobami, które już miały jakieś tam wtyki w grupie Dream Theater, która, jak wiadomo, jest ikoną metalu progresywnego.
Tak więc w internecie trudno znaleźć wortale poświęcone samemu rockowi czy metalowi progresywnemu…
No, w sumie tak. Bo rock progresywny zahacza o każdy gatunek innego rocka, a nawet innej muzyki niż rock. Bo ciężko po prostu to sprecyzować w jedną ramę. Nie da się tego, tak jakby, "zamknąć w jednym pudełku".
Uważasz, że media muzyczne – zwłaszcza w internecie – potrafią wpływać na gust muzyczny, na to, kogo się później słucha w przyszłości; ewentualnie jaką muzykę się gra?
Mnie się wydaje, że najwięcej ma tutaj do czynienia okres dorastania. Bo jak wiadomo: kiedy człowiek już jest dorosły, to słucha w zasadzie tego, co mu tam gdzieś w ucho wpadnie – jeśli nie potrafi znaleźć, tak jakby, swojego zdania, swojej drogi w trakcie dorastania. U mnie akurat było tak, że od pokoleń wszyscy muzykowali; przede wszystkim od strony taty, no bo tata muzykuje – i dziadek też muzykował, świętej pamięci. I tata woli dobrą muzykę – właśnie też raczej rockową; rocka progresywnego też lubi posłuchać; i jak puszczam w domu, to wcale nie neguje, wręcz przeciwnie. Ogólnie też dużo edukacja muzyczna daje. Chociaż wcale nie musi "naprawiać" czyjegoś gustu. Bo wiadomo, gust może być różny. I prawie każdy gatunek muzyczny może wnosić naprawdę pozytywne wartości. Ale jeśli chodzi o media, to nigdy media nie wypromują muzyki, nad którą trzeba się zastanowić – bo inaczej się nie sprzeda. Jeśli ktoś się sugeruje, że media wypuszczają muzykę najlepszą dla człowieka, to jest absolutnie w błędzie. Po prostu powinien szukać czegoś swojego… Nie można słuchać tak jakby tego, co ktoś ci narzuci; tylko trzeba troszkę myśleć sercem i mieć swoje zdanie na ten temat. Najlepiej się trochę zainteresować z warsztatowego punktu widzenia, jak w ogóle powstaje muzyka. Bo tworzenie muzyki nie jest wcale prostą sprawą.
Co dokładnie umieszczaliście na swoim zespołowym kanale na YouTube'ie?
To była w zasadzie tylko nasza twórczość. Akurat na koncie na YouTube'ie wrzucaliśmy tylko nagrania studyjne; a na naszym jeszcze koncie na Facebooku udostępnialiśmy linki z YouTube'a. Udostępnialiśmy również nagrania z koncertów naszych. Nie była to jakaś super jakość – no ale, wiadomo… Jak wypuszczaliśmy nagrania studyjne, one nie miały teledysków, bo wiadomo, budżet musiałby być kolosalny. Człowiek ogólnie, jeśli wchodzi na jakieś portale i chce posłuchać muzyki – on nie tylko słucha tej muzyki, on chce też ją oglądać. Dlatego lyric video oraz teledyski najbardziej przykuwają uwagę. Z tym że trzeba się liczyć z tym, że jeśli ktoś już zainwestuje w coś takiego, to musi mieć pewność, że mu się to zwróci albo będzie mu się to opłacało.
A na innych portalach streamingowych – jak Bandcamp czy SoundCloud – też udostępnialiście muzykę?
Nie; po prostu uderzaliśmy w to, na czym najwięcej tak naprawdę można uzyskać wyświetleń, rozgłosu. Liczyliśmy też na to, że przynajmniej w naszym rejonie, przynajmniej tutaj w naszym mieście, coś zyskamy. Ale, no, niestety życie prywatne nas musiało rozdzielić. Może kiedyś powrócimy. Ciężko powiedzieć…
Czy ta wszechstronność i uniwersalność YouTube'a sprawia, że jego aspekt muzyczny jest uboższy w porównaniu do innych mediów streamingowych? I czy ma to jakikolwiek wpływ na popularność różnych artystów czy konkretnych utworów wśród fanów?
Jeśli chodzi o porównanie YouTube'a do innych streamingowych stron, to trzeba tutaj wyraźnie zaznaczyć, że im ktoś jest popularniejszy, tym staje się bardziej jeszcze popularny przez to, że ma dużo wyświetleń. I te filmy, ta muzyka, która ma najwięcej wyświetleń, będzie wypychana zawsze jeszcze bardziej na wierzch, tak jakby przytłaczając do dna wszelkie bardziej niszowe zespoły i kanały. Porównując YouTube'a do np. Spotify, no to w Spotify jest taka opcja, że da się dopasować do gustu muzycznego i znajduje jakieś propozycje. A np. słuchając YouTube'a – no to już niekoniecznie. Już będą zawracać tyłek jakimiś gatunkami, które mają miliony wyświetleń, a niekoniecznie mogą spełniać czyjeś kryteria, jeśli chodzi o wartości muzyczne. Np. dla mnie, jeżeli wyskoczy jakieś disco polo, to tego nie kliknę, bo po prostu za tym nie przepadam.
Czyli z jednej strony YouTube jest fajny, bo jest jednak najpopularniejszym medium streamingowym, a z drugiej strony może być nieatrakcyjny dla pewnych muzyków?
YouTube po prostu ogranicza. Jeśli ktoś chce, ma jakąś taką wenę na to, że: “O! Poszukam jakiejś muzyki, której nie znajdę na wierzchu, na lustrze wody; tylko gdzieś tam zanurzę tą rękę” – no to w YouTube'ie tak łatwo nie zanurzy tej ręki! Już lepiej właśnie np. na takiego Spotifya wejść, poszukać tej muzyki, która w swoim gatunku jest jeszcze najbardziej popularna – np. rocka progresywnego posłuchać: Dream Theater albo jakichś tam starszych, jak np. Emerson, Lake & Palmer albo Pink Floydów. I słuchając na okrągło tych albumów, myślę, że da się po prostu dokopać do tych coraz dalszych zakątków właśnie akurat tego gatunku.
Jeśli chodzi o samego Ciebie, na jakich stronach głównie słuchasz muzyki w internecie?
Jedynie z YouTube'a korzystam; ale tylko dlatego, że się dowiem np. o jakimś albumie albo o jakimś zespole z mediów internetowych i czasopism, które mają powiązania z Facebookiem. Oni udostępniają jakiś zespół – no i w ten sposób mam jakiś tam odnośnik; wtedy mogę wpisać sobie nazwę takiego zespołu właśnie na YouTube'ie, no i wtedy słucham. Ale raczej jestem zwolennikiem tego, żeby pobierać muzykę z Internetu. Już nawet nie mówię o jakichś piratach czy torrentach – chociaż też się to zdarza, jak każdemu. Ale jestem też fanem dobrego brzmienia – i jeśli słucham na YouTub'ie, ja mogę tam nie słyszeć tego, tak jakbym chciał! Wolę pobrać to na własny dysk, wrzucić na program taki, jaki mi się podoba, z equalizerem, ustawić sobie brzmienie takie, jakie mi odpowiada, i dopiero słuchać muzyki w takiej jakości, jaka mi pasuje.
A oprócz kompresji dźwięku, coś Ci przeszkadza w tych mediach streamingowych?
Co mi tam może przeszkadzać… Propozycje jakiegoś dziadostwa, za którym nie przepadam… I ewentualnie reklamy. Też są wkurzające. Ja lubię płynność po prostu. Chociaż niby się mówi, że ktoś się sprzedaje – bo ma reklamy – ale też musi z tego mieć jakiś pieniądz, no bo jednak ten pieniądz w to włożył.
Czyli raczej słuchasz danych wykonawców całymi albumami? Czy zdarza Ci się jednak odsłuchiwać same pojedyncze utwory? A może też słuchasz losowo piosenek?
Kiedyś bywało bardziej losowo. Ale odkąd właśnie zacząłem już tak nałogowo słuchać muzyki progresywnej, to zawsze czekam na konkretny album; przesłuchuję go od początku do końca, nawet kilka razy. No, to jest muzyka, która od razu się nie spodoba; tak jak w muzyce popularnej, która łatwo jest przyswajalna, ale szybko się też nudzi. Z muzyką progresywną jest zupełnie na odwrót. Na początku człowiek się nie może przekonać, ale potem odkrywa coraz więcej i coraz bardziej się podoba. Dlatego najlepiej jest słuchać w sumie całymi albumami, odkrywać jak najwięcej takich ciekawostek i niespodzianek, które twórcy zawarli w danym albumie. Zawsze każdy album wnosi coś nowego! I dobrze jest słuchać całymi, właśnie, albumami. Bo pojedyncze utwory czasami nic nie znaczą. W ogóle odkąd uświadomiłem sobie, że może być album, w którym każdy utwór, każdy numer po kolei, tak jakby, jest osobnym członem jednej całej historii, to właśnie słucham całych albumów.
Czy są organizowane festiwale muzyczne poświęcone również muzyce progresywnej? Chodzi mi głównie o Polskę.
Słyszałem kiedyś o jednym jakimś festiwalu muzyki progresywnej; ale nie pamiętam nazwy tej miejscowości. I tam się zdarzają takie festiwale; chyba co rok – albo rzadziej… Ale to był jedyny polski festiwal progresywny, o jakim w ogóle słyszałem. I się o nim dowiedziałem tylko dlatego, że sam się chciałem dowiedzieć, czy w ogóle taki istnieje. Wpisałem po prostu w Google i mi wyskoczyło coś takiego – i to była jedyna rzecz. Gdybym się nie zainteresował, to samo by mi to nie wpadło w zasięg wzroku.
Jaka jest Twoja recepta na sukces ewentualnego wortalu nt. muzyki wyłącznie progresywnej?
Ja myślę, że na to nie ma za bardzo recepty. Słuchacze muszą tego chcieć, żeby posłuchać tej muzyki; oni muszą być odpowiednio przygotowani. Ja przez kupę lat dojrzewałem do tego, żeby dojrzeć do takiej muzyki, żeby ją w ogóle rozumieć. Bo to jest muzyka, którą trzeba rozumieć – i nie ma tak naprawdę na to recepty. Albo człowiek chce tego słuchać, albo kompletnie się na tym nie zna i uznaje, że jest to beznadziejne. Tak mi się wydaje.
Czyli wystarczy sama inicjatywa wydawcy danego tytułu oraz odpowiednia reklama, by odbiorcy usłyszeli o takiej stronie; a potem to już z górki – dobrze zrozumiałem?
Tak naprawdę nie wiem, ile wystarczy, bo nigdy nie osiągnąłem w tym temacie żadnego większego sukcesu.
Ale tak z perspektywy konsumenta, zwykłego czytelnika takich mediów – co na takim progresywnym wortalu powinno się znaleźć? Lub się nie znaleźć, jak np. nachalne reklamy, o których wspomniałeś wcześniej – jak sądzisz?
Co z tego, że nie byłoby reklam, jeśli by tam nikt nie wchodził? Ale ja, jako konsument, mam inne wymagania niż większość ludzi, którzy mają pogląd na muzykę, można powiedzieć, taki komercyjny – taki, jak im wszyscy narzucą. Ja mam większe wymagania trochę; dlatego ja mogę znaleźć taki wortal i to docenić. Ale ja, jako jeden jedyny, niestety nie przyniosę im zysku żadnego. Jednak jak się zakłada taki wortal, to człowiek jest nastawiony na to, że “A, chciałbym trochę jakiś tam osiągnąć sukces w tym temacie”.
Dziękuję bardzo serdecznie za rozmowę.
Dziękuję!


Norbert Kozak (ur. 1995) – częstochowski klawiszowiec. Absolwent Państwowej Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej II Stopnia z Zespołu Szkół Muzycznych im. M.J. Żebrowskiego. Obecnie student energetyki na Politechnice Częstochowskiej.

Oceń wpis: (Głosy: 0)

Zobacz także:

KRÓLOWIE ŻYCIA – niebo i stereo raj, czy może skamieniałe zło? Recenzja książki

„Czy to już znasz, kochanie? Czy nie wiesz, jak to jest? Czy wierzysz im bez granic, czy zechcesz wierzyć mnie?” – zaczęli ostat…

Posted by

Udostępnij: