Wszystkie Dziewczyny Wertera – recenzja

Jak myślicie, co najgorszego może się przydarzyć uczniowi pierwszej klasy liceum? Zagrożenie z matmy? Kłopoty z byłą? A może napakowani dresiarze? Odpowiedź może i wydaje się oczywista – ale po lekturze drugiej powieści 16-latka na pewno taka nie będzie.


Kuba Łaszkiewicz, młody pisarz z zachodniopomorskiego, wydał właśnie już drugą swoją książkę. Wszystkie Dziewczyny Wertera, podobnie jak w przypadku poprzedniej powieści autora, o nazwie Kalesony Sokratesa (którą również miałem przyjemność recenzować), to typowy przedstawiciel literatury młodzieżowej. Mamy więc perypetie nastolatków, którzy męczą się z lekcjami szkolnymi, po zajęciach przesiadując na fejsie i snapie, zdobywają pierwsze doświadczenia z płcią przeciwną, jak też próbują wkraczać w dorosłe życie, choćby spożywając alkohol – a wszystko to podlane lekkim sosem buntowniczości, a nawet pewnego rodzaju awanturniczości.

Podobieństw z poprzednią pozycją autora jest oczywiście więcej. Jak w "Kalesonach", tak i we "Wszystkich Dziewczynach" mamy do czynienia z pierwszoosobowym narratorem, często łamiącym czwartą ścianę, czy też wtrąceniami pod postacią cytatów z piosenek i filmów. Tytułowy "Werter" – czyli niejaki Tomek – również do złudzenia przypomina Maćka z poprzedniej książki: to sympatyczny (acz trochę nieśmiały) chłopak z sąsiedztwa, który jest fanem rocka, a małżeństwo jego rodziców chyli się ku upadkowi. No i ma talent do przyciągania kłopotów.

WSZYSTKIE-DZIEWCZYNY-WERTERA-01-1-724x1024.pngWydawnictwo WasPos

Z tego też powodu Tomek ma dużo do opowiedzenia, co stanowi dobry pomysł na udaną fabułę powieści, jak i… – paradoksalnie – największą jej dolegliwość. Autor chciał zawrzeć w książce jak najwięcej wątków i dialogów – tylko co z tego, skoro nie pozwala na dobre rozwinąć się historiom? Najwięcej takich przeskoków fabularnych można uświadczyć w pierwszym rozdziale: czytelnik, który już na dobre zostanie zaciekawiony opowieścią głównego bohatera, wielokrotnie będzie "przyhamowywany" gwiazdkami rozdzielającymi tekst. Ostatnie rozdziały również lekko zawodzą, nie tylko pod kątem konstrukcyjnym. Największy mój zarzut dotyczy jednak tytułowych dziewczyn: liczyłem na wyższy stopień zawirowania całej sytuacji, a przede wszystkim na większą liczbę nastolatek w życiu Tomka-Wertera – tych jednak jest, moim zdaniem, za mało. A szkoda, bo zawarta w powieści absurdalność, jaką odznaczają się niektóre poboczne sceny, tylko zachęca, aby podobny mętlik i (pozytywne) szaleństwo dotknęły również sfery uczuciowej protagonisty.

Żeby jednak nie wyjść na surowego recenzenta, muszę pochwalić autora za samo budowanie świata i postaci. Bohaterami są ludzie z krwi i kości, wobec których nie można pozostać obojętnym, i których losy są serwowane na dalszych kartach powieści z pewnym wyczuciem, dzięki czemu czytelnik zostaje przekupiony, jednocześnie bez odsłaniania wszystkich kart na samym początku. Ponadto Kuba poprawił się względem swego debiutu, jeśli chodzi o mnogość treści. W Kalesonach Sokratesa mieliśmy do czynienia z przygodami dotyczącymi m.in. randek, gry w zespole muzycznym czy problemów rodzinnych, przez co czytelnik nie do końca wiedział, o czym dokładnie jest tamta książka – Wszystkie Dziewczyny Wertera na szczęście tego problemu nie mają. Owszem, recenzowana książka nadal jest wielowątkowa, niemniej nie czuć tutaj, żeby centralna oś fabuły była zaniedbywana przez inne tematy czy zepchnięta na dalszy plan.

WszystkieDziewczynyWertera_banner.jpgWydawnictwo WasPos

Za to po mistrzowsku spisał się Kuba Łaszkiewicz, jeśli chodzi o esencję w tego typu powieściach – czyli humor. Wielokrotnie w czasie lektury miałem banana na twarzy i musiałem się powstrzymywać przed głośnym śmiechem w pociągu. (Tylko ze dwie scenki, dialogi były dla mnie nieśmieszne, czy wręcz – uznałbym, że po prostu – zbędne). Niektóre zabawne fragmenty zostały podkreślone przez rysunki Stanisława Falenty zawarte w książce – i choć nie są to ilustracje najwyższych lotów, to jednak te "bazgroły" idealnie oddają młodzieżowy styl i lekkość opowieści, a jednocześnie umilają lekturę. Ponadto autorowi książki należy się szacunek za, już po raz kolejny, liczne odwołania do popkultury – oprócz muzyki czy kina, znalazły się także odniesienia do komiksów oraz współczesnych memów [internetowych]!

Podsumowując, Wszystkie Dziewczyny Wertera nie są książką idealną, a już na pewno nie stanowią przełomu w polskiej literaturze. Fabuła momentami mogłaby być lepiej poprowadzona, zwieńczenie historii sprawniej domknięte, a otwartość narratora, który zwracał się do czytelnika bezpośrednio, czasami zaniechana. (Ponadto znalazłem trzy błędy, których korekta nie wyłapała przed drukiem). Powieść za to broni się ciekawą historią, zabawnymi scenami, intrygującymi i autentycznymi bohaterami oraz dosyć naturalnymi (i nieraz pikantnymi) dialogami. Jest to więc solidna pozycja z kategorii literatury młodzieżowej. Ale nawet jeśli masz więcej niż te 22-23 lata, to jest duża szansa, że znajdziesz coś dla siebie w tej książce – bowiem "Wszystkie Dziewczyny" potrafią zaskoczyć odbiorcę, a nawet skłonić go do pewnych przemyśleń na temat życia. Ja sam jestem ciekaw kontynuacji – bo ostatni akapit powieści daje do zrozumienia, że to nie koniec tej historii. A nawet gdyby  Jakub Łaszkiewicz nie planował spisania dalszych losów Tomka, to wcale bym się nie obraził – bo, kto wie, może autor pójdzie teraz w ciut ambitniejszy gatunek lub inne klimaty?


Serdeczne podziękowania dla Wydawnictwa WasPos za przesłanie egzemplarza do recenzji.

(Głosy: 0)

Zobacz także:

Wszystkie Dziewczyny Wertera – recenzja

Jak myślicie, co najgorszego może się przydarzyć uczniowi pierwszej klasy liceum? Zagrożenie z matmy? Kłopoty z byłą? A może nap…

Posted by

Udostępnij: