Wyzbyłem się tej choroby
Chcę zdychać powoli, chcę czuć, że mnie to wszystko boli. Chcę zdychać w takich męczarniach, że nawet morfina nie będzie mi w stanie bólu uśmierzyć. Każdy żyje – to żadna sztuka. Ale tak zdechnąć w męczarniach, jak wszyscy na ciebie patrzą, to jest dopiero coś — mówi Łukasz z Morąga.
Czy macie taką osobę, która wam pomogła i wiele jej zawdzięczacie, choć nigdy nie mieliście okazji spotkać ani porozmawiać z tym człowiekiem? Wśród niektórych młodych Polaków taką osobistością jest Łukasz Stanisławowski – znany lepiej jako Testoviron tudzież Klejnot Nilu. Właśnie powstała inicjatywa fanów, którzy chcieliby mu podziękować w oryginalny sposób. Ale czym sobie zasłużył Łukasz na taką wdzięczność?
Testoviron, określany najwybitniejszym trollem internetowym z Polski, zaczął najpóźniej w 2008 r. prowadzić vlog. Bardzo nietypowy vlog, bo zamiast opowiadać o kinematografii, grach czy podróżach, kwintesencją jego filmów było chwalenie się bogactwem oraz obrażanie Polaków. Materiały wideo, obfite w wulgaryzmy, były nieraz tak kontrowersyjne i obrazoburcze, że Testoviron znalazł się na celowniku nie tylko administracji YouTube'a, ale i wrażliwych patriotów oraz katolików. Nie bez powodu zresztą – obiektem drwin Testovirona nie byli wyłącznie biedniejsi Polacy, ale i Jezus, organizacje nacjonalistyczne, katastrofa smoleńska oraz niektórzy celebryci. Oliwy do ognia dodawał fakt, że jutuber, podając się za Żyda, chwalił III Rzeszę oraz opowiadał seksistowskie i obrzydliwe żarty, odnosząc się przy tym nieraz do umierania na raka.
https://www.youtube.com/watch?v=1A-CynvDCSI
Testo mógł sobie pozwolić na tak kontrowersyjną samowolkę z dwóch powodów. Po pierwsze, od kilku lat mieszkał w USA, a dokładniej w Carpentersville w stanie Illinois. Po drugie, vloger nigdy nie ujawnił swojej twarzy ani prawdziwego nazwiska (tylko czasem posiłkował się innymi materiałami, np. intrem do filmu Drive). Obrażeni widzowie jednak się nie poddali: podjęli się oni w końcu zadania wyśledzenia krnąbrnego jutubera. Opierając się na szczątkowych informacjach z filmów, szybko udało im się odkryć tożsamość vlogera. Jednak, mimo dekonspiracji, Testoviron kontynuował prowadzenie kanału (a właściwie kanałów, bo kolejne konta były banowane). Największa popularność Stanisławowskiego przypadała na rok 2009 i 2010.
Jedni widzieli w "Pomarańczowym Królu" geniusza i satyryka; inni samotnego, chorego umysłowo człowieka. Bo jak mogło być normalne obrażanie polskiej nacji w tak ordynarny i karykaturalny sposób, samemu pochodząc z Polski? Niezależnie jednak od intencji i przyczyny działalności autora, jeden z głównych celów został osiągnięty: tysiące rozjuszonych rodaków. A ci zachowywali się dokładnie tak samo, jak stereotypowi Polacy z historii opowiadanych przez Łukasza.
FilmDistrict @Facebook
Ostatni stuprocentowo autentyczny film autorstwa Testovirona pochodzi z 2013 roku. (Ostatni legitny, bo wiele osób wątpi w autentyczność jego alter ego pod nazwami Paweł Pakerski oraz Peter Norivotset). Nie oznaczało to jednak spadku popularności vlogera, wręcz przeciwnie – Testoviron jest do dziś żywym memem (podobnie jak Pepe, o którym też ostatnio pisałem). Co jakiś czas można znaleźć na YT nowe przeróbki filmowe bądź piosenki z udziałem [głosu] Klejnota Nilu. Ba! Testo przyczynił się również pośrednio do powstania innych memów. To jemu zawdzięczamy m.in. pastę o polskim złodzieju ręczników, żarty o Mokobé – senegalskim pogromcy narodowców – a także porównanie Polaków do nosaczy sundajskich. Jednak najbardziej kultowym jego memem jest fraza "Polaki Biedaki Cebulaki" – która posłużyła za nazwę popularnej strony na Facebooku (i której, nomen omen, sam Testo jest oficjalnym patronem).
Najwięksi fani docenili jednak nie dyskusyjny humor Testovirona, lecz ukryty głęboko sens. Utrzymują, że Klejnot Nilu, pod przykrywką kontrowersji, chciał dać Polakom motywację do ciągłej samorealizacji i poprawy swojego życia. Według nich, rodzimy jutuber z okolic Chicago udowodnił, że spełnienie amerykańskiego snu oraz osiągnięcie sukcesu są jak najbardziej możliwe. Z tej okazji powstało wydarzenie mające na celu "zbombardowanie" skrzynki pocztowej Łukasza poprzez masowe wysyłanie listów, by ten – po latach – wrócił do swojej dawnej działalności. Lub żeby chociaż pozdrowił swoich fanów.
Ten nagrobek został wykorzystany pod koniec 2013 r. do spreparowania dowodu na rzekomą śmierć popularnego skandalisty.
Jak dla mnie, jest to sprawa budząca spore wątpliwości – choćby z tego powodu, że Pomarańczowy Król już dawno mógł zmienić adres lub po prostu ustatkować się, całkowicie porzucając troll-aktywność. Choć, z drugiej strony, rozumiem po części motywację fanów przy tej akcji. W końcu zawdzięczają oni Testovironowi pozbycie się choroby, jaką jest "polaczkowatość".